sobota, 30 kwietnia 2016

Odpowiedzialność. I kropka.







W każdej pracy spotykamy się z tematem odpowiedzialności. Naprawdę nie jest możliwe uniknięcie go!


A ja coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie z bliskiego mi otoczenia uciekają przed pracą czy obowiązkami, bo -jak twierdzą- nie radzą sobie z poczuciem odpowiedzialności za wykonanie ich. Rzucają wszystko z dnia na dzień, licząc, że zostaną samoistnie "złowieni" przez zajęcie wymagające mniej przezorności i uwagi.

Ciekawi mnie, dlaczego tak jest. Czemu ucieczka przed odpowiedzialnością tak bardzo kusi 
i zwycięsko łowi swoich zwolenników?

Rozumiem, że można nie znosić krytyki innych na temat wykonanych przez nas zadań.

Rozumiem, że można chcieć przedłużyć sobie beztroskie dzieciństwo, w którym otrzymało się mało budujące wzorce brania na siebie dojrzałych konsekwencji.

Rozumiem, że można nie rozumieć sensu odpowiedzialności. Zwykle na jej całokształt pracuje jednak zespół ludzi, nie jesteśmy sami.

Rozumiem, że można czuć się przytłoczonym ciągłym działaniem pod presją i w napięciu.

Rozumiem, że można nieszczęśliwie ponosić ten rodzaj odpowiedzialności, który nam nie służy. Nie lubisz pracować ze sprzętem, a stoisz przed zadaniem naprawy kosiarki? Oj, chyba nie będzie Ci lekko wprowadzić ją w bezpieczne użytkowanie...

Rozumiem, że można obawiać się prawnych konsekwencji popełnienia poważnych zawodowych błędów.

Rozumiem, że można zrezygnować, gdy wygrywa strach.

Rozumiem, że życie bywa skomplikowane.

Odpowiedzialność jednak jest wszędzie. Żeby ją polubić pewno wiele jeszcze czynników trzeba będzie zrozumieć, czyż nie?
0

Imię przesądziło o losie.






Tamar- wyjątkowa kobieta. Kobieta, która jak palma daktylowa miała znosić więcej, niż dane było innym. Miała, niczym drzewo swoje owoce, wydawać na świat liczne potomstwo. Nie łamać się i tkwić mocno korzeniami w pustynnej ziemi. Przetrwać w niesprzyjających warunkach dzięki swojej urodzie i mądrości. Takie przesłanie kryło się w imieniu Tamar, kolejnej postaci biblijnej, której życie zgłębialiśmy.

Choć królewska córka, to jednak nie była traktowana wyjątkowo. U swojego ojca Dawida nie miała żadnych względów. Posłuszna, grzeczna, pokorna- mężczyźni lubią te cechy u kobiet 
i niestety nierzadko wykorzystują na swoją korzyść. Tak było z Amnonem. Posłuchał niewłaściwego doradcy i palące go pożądanie przekuł w chytry plan zdobycia przyrodniej siostry. Nie miał dobrych intencji. Mimo upomnień Tamar i jej rozsądnych wskazówek na możliwość zawarcia małżeństwa, nie cofnął ręki podniesionej na niewinną. Zadał gwałt nie tylko dziewczynie ale i wszystkim prawom, rządzącym ich izraelskim, królewskim domem. Otworzył wrota do spełniającej się przepowiedni proroka Natana i miecz Pański zaczął krwawo odmierzać starotestamentalną, boską karę. 

Tamar, na ówczesne czasy, przegrała swoje życie. Gwałciciel nie wykupił jej od ojca, wygnał na pastwę losu, pozwalając miłości pokryć się wzbierającą w sercu nienawiścią. Dziewczyna rozdarła swe szaty, lamentując przeraźliwie. Jej życie było skończone, nie tylko na kartach Pisma Świętego. Pozostała jedynie w pamięci brata Absaloma, który jej imię przekazał swojej córce, a siostrę krwawo pomścił.

Dlaczego kobiety w Biblii pozostawały niżej w hierarchii społecznej niż mężczyźni? Dlaczego nie miały wpływu na swój los? Dlaczego rodziny po dziś dzień są bardziej skomplikowane niż nam się wydaje? Dlaczego wielki władca, król Dawid, obojętnie przeszedł do codzienności nad losami swojej córki? Dlaczego?... Po niektóre odpowiedzi odsyłam do 2 Sm 13; inne przynosi życie.
0

środa, 27 kwietnia 2016

Wolność? Kocham i rozumiem!







Uwielbiam ten sposób na życie- wolny i niezależny. Nieograniczony przez nikogo. Swobodny. Zmienny, a nawet mocno dynamiczny. Taki, na jaki mam ochotę.

Wolność mnie kierunkuje. Daje mi przestrzeń do życia, pole do działania, możliwość wyrażania swojej kobiecości. Lekkość i świeżość.

Wybieram sama, jak żyję i działam. Nic mnie nie ogranicza, a jedynie wyznacza pewien trend. Bliscy są motywacją do wskoczenia na właściwe tory i wybrania pewnych zachowań, które umożliwią i ułatwią wspólne funkcjonowanie. 

Mimo powiększającej się rodziny jestem wolna.

Mimo piętrzących się obowiązków jestem wolna.

Mimo oczekiwań innych wobec mnie jestem wolna.

Mimo przyjętych zasad- a nawet w imię ich- jestem wolna.

Mimo reguł moralnych i etycznych jestem wolna.

A Ty- wolność kochasz i rozumiesz?
0

wtorek, 26 kwietnia 2016

Krótko, zwięźle i na temat... celów.









Bardziej lub mniej sprecyzowane, ale jednak swoje własne, ma w życiu każdy. Mam na myśli oczywiście cele. Niektórzy może się ich wypierają lub nie zauważają, albo niespiesznie dążą do ich realizacji. Cele jednak są i ukierunkowują nasze codzienne wysiłki.

Dzięki celom możemy właściwie odczytać swoje wartości. Dążenie do spełnienia ujawnia, czym po drodze się kierujemy. Osiąganie celów bez kroczenia drogą wartości prowadzi do ośmieszenia i zatracenia sensu; życia w sprzeczności ze sobą.

Dla ułatwienia sobie osiągnięcia sukcesu można wyznaczyć cele krótko- i długoterminowe. Metoda małych kroków i stopniowego zbliżania się do satysfakcji nadaje naszym wysiłkom odpowiedniego tempa.

Uwaga- cele bywają niebezpieczne: da się je osiągnąć! Warto więc dokładnie przemyśleć, do czego dążymy ;)
0

piątek, 15 kwietnia 2016

List do B.






Witaj Królowo!

Ośmielam się do Ciebie pisać, choć dzielą nas tysiące lat i różnimy się pod wieloma względami. To jednak nic. Trochę Cię poznałam, Batszebo i wydajesz mi się bliska, więc jest  to dla mnie dostateczny powód, by zawiązać tą listowną relację. Nie masz co prawda pojęcia kim jestem, ale to w tej chwili nieistotne. Ważne jest teraz dla nas to, że dałaś nam Salomona. I oczarowałaś Dawida. I wzmocniłaś Izrael. I pokochałaś Boga.

Pozostaje dla mnie zagadką, co czułaś, odpowiadając na wezwanie króla do pałacu. Wiesz, odnoszę wrażenie, że jego pokusa względem Ciebie zrodziła się pod wpływem nastroju, wyjątkowości chwili, może nudy. Nie pojechał na wojnę z Ammonitami, kręcił się bezczynnie po pałacu, miał dużo czasu na rozmyślania i ... wypatrzył Ciebie. Czy Ty jednak wcześniej o nim myślałaś? Czy pragnęłaś go tak samo mocno jak on Ciebie? Może umyślnie kąpałaś się wtedy na tarasie tuż pod jego oknem? A może wręcz przeciwnie- zostałaś niespodziewanie złapana 
w pułapkę grzechu, a rozkazowi królewskiemu nie mogłaś odmówić? Nie wiem i pewno nie dowiem się nigdy. Zresztą prawda w tej sprawie musi pozostać zagadką, żebyśmy mogli teraz spojrzeć na związek Twój i Dawida też z innej perspektywy, nie tylko wykroczenia i kary.

Bo brzemię kary przygniotło Was oboje. Straciliście swojego ukochanego synka, nim w ogóle zdążył poznać uroki tego świata. Współczuję i przykro mi bardzo z tego powodu! Zrozumiałam jednak, że Bóg szykował dla Was lepszy i piękniejszy scenariusz. Dawid Cię pokochał. A to było wyróżnienie, otrzymać miłość od człowieka zaangażowanego w cały harem! 

Wiesz, dziś myślę, że jesteś wyjątkowa- nie tylko jako zjawiskowo piękna, ale i mądra kobieta. Odnalazłaś się na dworze królewskim, przetrwałaś ataki niesprzyjających Ci krytyków, nabrałaś odpowiednich manier i poznałaś tajniki władczych spisków. Przy tym wszystkim powiłaś mężowi synów. I szłaś wytrwale za radą proroka Natana, co było równoznaczne z poddaniem się woli Bożej.

Zaimponowałaś mi, zdobywając tron dla Salomona. Dzielna Ty! Miałaś wpływ na Dawida, a to świadczy, że jego serce należało nie tylko do Pana- do Ciebie również.

Bóg okazał Ci miłosierdzie- wybaczył grzech i pobłogosławił na wieki, dając Ci godne miejsce 
w rodowodzie Swego Syna. Pozostaję pełna podziwu dla tego, co stało się faktem.

Batszebo, Córko Przysięgi, żono i matko wielkich królów, pozdrawiam Cię serdecznie! Jako odpowiedź na mój list potraktuję naukę płynącą z Twojego życia: odwagę i ducha walki 
o godność, sprawiedliwość i szacunek. Dałaś przykład, co znaczy potęga i pokora, drzemiące 
w kobiecości. 

Dziękuję Ci!
0

czwartek, 14 kwietnia 2016

W (nie)bezpiecznej strefie.





Przygotowuję właśnie spotkanie dla studentów. Nadal krążymy wokół tematu kobiecości 
i żeńskich postaci biblijnych, głównie starotestamentalnych. Nasuwa mi się niepostrzeżenie refleksja na temat wyjątkowości losów wielu z nich. I również faktu, jak łatwo przenieść to, co działo się tysiące lat temu, do teraźniejszości. Czemu nie podzielić się z Wami tym "współczesnym" spostrzeżeniem? Zobaczcie, że wcale niedaleko nam do czasów przed Chrystusem!

Kobiety w starożytnym Izraelu zdane były na łaskę i opiekę mężczyzn. To od ich humorów 
i zaradności zależał kobiecy byt, szczęście, niejednokrotnie przetrwanie. Role pań ograniczały się zwykle do bycia żoną, matką, bądź dobrą siostrą i do pełnienia obowiązków z tym związanych. Kobiety dbały o gospodarstwo, dzieci oraz przekazywały rodzinie wartości tradycji, kultury i religii. Były paniami ogniska domowego- wzniecały oraz podtrzymywały płomień rodzinnej bliskości i zażyłej relacji. I tyle.

Na kartach Biblii opisane są jednak postaci, które znacznie, nawet z impetem, wyszły poza przyjęty schemat. Wcieliły się w nowe role. Zmieniły historię. Poprzestawiały fakty. Wzięły sprawy w swoje ręce. Pokazały, na co je stać. Zatroszczyły się o sprawy Boże. Wpłynęły nieodwracalnie na losy Izraela.

Dziś to się nazywa: "wyjść ze strefy komfortu". Tak, one to zrobiły! Nie miały bladego pojęcia 
o tej strefie, a ją przekraczały i to wielokrotnie. Wdawały się w intrygi, zwabiały mężczyzn, niepoprawnie flirtowały, grały w życiu sprawnie niczym w teatrze, pracowały ponad siły, kochały swoje teściowe, łączyły się we wspólnoty, zmieniały, planowały, działały.

I po tych wszystkich zmowach, i podstępach, i czasami nadludzkich wysiłkach niektóre z nich utkwiły na wieczność w rodowodzie samego Chrystusa! To jest dopiero tupet ;)

A nam dziś jak trudno przekroczyć nieraz tą magiczną strefę własnego komfortu... I stoimy 
w miejscu, czekając na nie wiem co- że przekroczy się sama? 

Tylko nasz własny osobisty wewnętrzny Izrael (Ja we wszystkich możliwych odsłonach) na zmiany wiecznie czekać nie będzie i możemy przegrać życie. A byłoby szkoda, czyż nie?
0

środa, 13 kwietnia 2016

Czekając na...







 Zastanawiam się, jak duża wartość kryje się w czekaniu. Bo to, że ona tam jest ukryta, jest dla mnie sprawą oczywistą.

Czekamy w życiu na wiele. Nieraz są to sprawy prozaiczne, błahe, a kiedy indziej znów urastające do rangi priorytetów czy sedna dnia, tygodnia, miesiąca, roku. 

Czekanie to taka forma tęsknoty. Czekam na kogoś, więc o nim myślę, a zatem w jakiś sposób tęsknię. Czekam na rozpoczęcie ważnego wydarzenia- tęsknię do przeżycia tego, co z nim związane. Czekam na zakończenie czegoś, bo tęsknię do tego, co ma być potem.

Czekanie to okazja. Okazja na przemyślenia i układanie. Oczekując na coś, jest mi podarowany czas na refleksję wokół tego tematu. Mogę pewną kwestię bardziej zgłębić, zanurzyć się w nią.

Czekanie to sprawdzanie siebie. Szczególnie mocno kojarzy mi się to z okresem narzeczeństwa. Czekam na ślub- przygotowuję się do niego, wykonuję szereg czynności związanych z np. załatwieniem sali, zespołu, fotografa, zaproszeniem gości, itd. Przy tym mierzę się z nowymi zadaniami i oceniam, jak sobie z tym radzę- zwłaszcza w duecie z wybraną drugą połówką. Poza tym wywiązuję się lub nie z pewnych wspólnych postanowień, które mamy w naszej relacji. To też- i przede wszystkim- sprawdzanie swojej silnej woli w okresie czekania na nierozerwalnie łączące "Tak".

Czekanie  to wątpliwości. Czy to, czego wypatruję, jest słuszne, zgodne z moimi wartościami? Czy ma sens? Czy mi się spodoba? Czy rzeczywiście jest dla mnie? Czy warto w to inwestować siebie, czas, wysiłek, energię, pieniądze? Czy...?

Czekanie to nadzieja- na coś nowego, lepszego lub nieznanego i napawającego lękiem 
(np. w przypadku chronicznej choroby). W każdej jednak sytuacji pojawia się to światełko nadziei- czekam i ufam.

Czekanie to niecodzienne obowiązki. Gdy przed nami nowe wyzwanie, pojawiają się też nie wykonywane dotychczas czynności, którym trzeba podołać. Czekam i ...działam. 

Ja teraz czekam na początek kolejnego etapu w życiu. Czuję to wszystko o czym pisałam. 
A może nawet więcej? Bo czym jeszcze wg Was czekanie może być?
2

wtorek, 12 kwietnia 2016

Jedno wydarzenie, szereg następstw.






To, co robimy, wpływa na innych znacznie mocniej, niż nam się wydaje. Słowo, gest, sytuacja pozostawiają ślad, który nie znika prędko. W świetle tych słów jaką dopiero moc mają decyzje władców czy rządzących! Niosą z sobą odpowiedzialność za dobro całego narodu, zapisują się na kartach historii, tworzą tożsamość.

Chrzest. 1050 lat temu. Decyzja Mieszka I, konsekwencje dla całego narodu. 
Co to wydarzenie mogło znaczyć dla Piasta? Rewolucja. Umiejscowienie i z czasem umocnienie pozycji naszego kraju w kręgu państw kultury chrześcijańskiej, rozwój, nowe wierzenia 
i zwyczaje, przyjęcie tradycji rodzinnej z domu żony, innowacyjna perspektywa na przyszłość.

Ile chrzest Polski znaczy dla nas po tych 1050 latach? Dla mnie dużo. Żyję jego obyczajowością i normami, które nierozerwalnie się z nim łączą. Nie wyobrażam sobie siebie bez kościoła, do którego przynależę. Wierzę w to, co wyznaję i chcę te wartości przekazać swoim dzieciom. Mój dom jest domem chrześcijańskim, zakorzenionym w kulturze zapoczątkowanej przez Mieszka I. Jestem dumna z tego dzieła.

Dzięki przyjęciu przez nasz naród obecnej wiary, żyję w takim, 
a nie innym państwie; o takich, a nie innych zasadach. Choć jest tu wiele do zmiany i ciągle mam wrażenie, że jako obywatele nie godzimy się do końca z ustawami czy decyzjami rządzących, to jednak w kraju panuje względny spokój i określony ład. Chrzest nadał nam tożsamość narodową i określił kierunek, w którym podążamy.

Historia głosi, że Mieszko I był przez kilka pierwszych lat życia niewidomy, potem w cudowny sposób uzyskał wzrok. Przyjęcie przez Polskę nowej wiary za jego panowania określa się nieraz jako symboliczne wyjście narodu ze ślepoty. Wiedzieliście o tym?
0

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Kiedy kobieta może przestać kochać?






Jej serce należało tylko do jednego i tylko jeden ją miłował, choć mowa o dwóch różnych mężczyznach. 
  
Mikal- pierwsza żona króla Dawida. Pełna niepokoju i wątpliwości postać. Choć jej imię można śmiało przetłumaczyć: "Kto jest jak Bóg?", to do wiary i zaufania Najwyższemu wiele jej niestety brakowało. W moim odczuciu kobieta duchowo biedna i życiowo niespełniona. Traktowana jako karta przetargowa w politycznych rozgrywkach ojca i męża. Pozbawiona nawet prawa do szczęścia. Rzucana w objęcia mężczyzn niczym wojenne trofeum. Rozgoryczona, miotana między domem Saula, Dawida i Paltiela. 

Kochała pogromcę Goliata. Jemu oddała całą siebie i dla niego ryzykowała życie, okłamując ojca. Ślub z Dawidem był jej spełnionym marzeniem. Marzeniem, które jednak otworzyło jej drogę do królewskiego łoża, nie serca. Nie znalazła miłości  przy boku wielkiego psalmisty. Poznała jedynie gorzki smak intryg i palące uczucie zazdrości. Gdyby przyjęła izraelskiego Boga, mogłaby znaleźć ocalenie. Jednak żal, tłumiony przez lata i grzechy, zatruwające wnętrze, zasłoniły szczelnie jej oczy. Mikal, wpatrzona w Dawida jak w obrazek, nie zniosła jego uniżenia względem Pana. W gniewie cisnęła w męża słowami jak z procy, zapominając, kto tak naprawdę swego czasu celnie posługiwał się tym narzędziem. Zatraciła się w swoim obrzydzeniu religijnymi praktykami. Po gorącym uczuciu do Dawida pozostało jej jedynie wypalone serce. Nie doczekała się nawet potomka. 

Porzucona, zapomniana. Odeszła z kart Pisma Świętego w głuchej ciszy, zupełnie nie tak, jak przystało na żonę wielkiego władcy. Kobieta przestająca kochać pod wpływem niezrozumienia miłości do Boga- Mikal...
0

piątek, 8 kwietnia 2016

Pomocna dłoń.





Niektórzy tkwią bezmyślnie w spirali nieszczęść. Albo nawet co gorsza- staczają się po niej, sami nie wiedząc kiedy. Tak jak jeden z izraelskich władców- Saul.

Biblia podaje, że tuż przed śmiercią usilnie próbował znaleźć dla siebie ocalenie. Ukojenia szukał w  modlitwach, interpretacji snów, rzucaniu kośćmi (urim), ofiarach. Nic niestety nie skutkowało. Pan pozostawał milczący, odległy, głuchy na jego wołania. 
Królu, dlaczego wcześniej w swoim życiu tak łatwo przyszło ci zapomnieć o Bogu? Dlaczego serce przysłoniła ci paląca myśl o zamordowaniu Dawida? Dlaczego pozwoliłeś złu tak mocno rozplenić się w twoim wnętrzu? Dlaczego?...

Pomoc dla Saula przyszła równie niespodziewanie jak jego decyzja o pozbyciu się z kraju wszystkich wróżbitów. Kiedy, wydawać by się mogło, że spróbował już wszystkiego, odnalazł 
w Endor medium- kobietę, która odpowiedziała na jego rozterki. 

Władca złamał swoje prawo, ale znalazł chwilowe ukojenie (kobiety potrafią je dać).

Wróżka zaaranżowała spotkanie z duchem Samuela. Król dostał odpowiedzi na dręczące go pytania. Chociaż o pewnych sprawach lepiej wcześniej nie wiedzieć- bo na co zdała mu się informacja o rychłej tragedii? Wywołała jedynie zupełne załamanie. Gdyby nie wróżka, jej bezinteresowna pomoc i szybko przyrządzony posiłek, władca mógłby stracić życie szybciej, niż głosiła przepowiednia.

Biedny królu, zatraciłeś się w swoich dążeniach do prestiżu. Zapomniałeś o dobru rodziny 
i najbliższych. Będąc u szczytu kariery odtrąciłeś Boga. I tylko ta pomocna dłoń pogardzanej kobiety- jedyna otucha... 
0

czwartek, 7 kwietnia 2016

Nowe- a może odświeżone stare?





Ostatnio wiele moich myśli krąży wokół tematu przeprowadzki i zmian w życiu. Postanowiłam głębiej przyjrzeć się temu, co zaprząta dość mocno moją głowę.

Zmiany. Są, uważam, nieodzowne i potrzebne niczym tlen. Dzięki nim dzieje się coś nowego, przychodzi powiew świeżości. To jak uchylenie okna po burzy. Pomagają nam wzrastać, poznawać siebie, rozwijać się. Osobiście- ekscytują mnie. Nie wyobrażam sobie życia bez zmian! Uwielbiam ten dreszczyk emocji, związany z końcem czegoś starego i początkiem nowego. Wyobrażenia, ustalenia, snucie planów... Czuję, że to, co nadchodzi, śmiało wnosi ze sobą odkrywczość i przebojowość. Chłonę to całą sobą bardzo, bardzo!
 
Przeprowadzki. Porządki. Układanie
Może w jakiś sposób ciężko jest finalizować coś, co było dobre. To, co pozytywnie zapisało się 
w pamięci, ma ochotę zawsze tam być, odkopywane wciąż z jednakowym entuzjazmem i werwą. Ale właśnie- być w pamięci, nie trwać nieustannie w życiu. Trzeba sobie układać wartości, sprawy, ludzi, myśli, relacje, wydarzenia, nawet nawyki- ale od czasu do czasu odświeżać je i zmieniać. Systematyzować. Nadawać im nowatorskie znaczenia, układać w przeróżne konfiguracje. Niektóre trzeba też po prostu dobrze zbadać i być może wyrzucić, zastąpić lepszą, progresywną wersją. Przeprowadzki temu sprzyjają. Są świetną okazją na wgląd w swoje życie- nie tylko to domowe, rzeczowe i sprawunkowe, ale i rodzinne, a przede wszystkim- własne, schowane w głębi mnie.  

W tym tygodniu porządkuję, układam, przeprowadzam, zmieniam- a Wy? ;)


0

wtorek, 5 kwietnia 2016

Między nami mamami.





Czasem nachodzą mnie takie myśli, że z dzieckiem wcale nie jest łatwo. Pojawiają się nowe wyzwania i sytuacje, których nigdy wcześniej nie doświadczałam. Nieraz mam też wrażenie, że piętrzą się przede mną wyzwania, a trudno jest mi im sprostać. Co więcej-  kolejny bobas 
w drodze- i jak to wszystko pogodzić, żeby nie zwariować?

W chwilach natłoku takich myśli staram się:
1. zmienić perspektywę- spojrzeć na moją sytuację i swego rodzaju problem w inny sposób. Nabrać dystansu. Wymyślić inny bieg zdarzeń dla tego, co się aktualnie dzieje.
2. skupić się na tym, co najważniejsze- a przecież obecnie pępkiem mojego świata jest ten kochany maluszek! Dla bobasa staram się o wszystko, co najlepsze.
3. zagłębić w to, co aktualnie przeżywam- pozwalam sobie poczuć przychodzące emocje 
i przeżyć wszystkie związane z nimi stany. Nawet kiedy boli i jest trudno, to jest "to moje", co odczuwam i chcę tym żyć- chcę żyć moją pełnią życia.
4. odpoczywać- daję sobie chwilę na wytchnienie (o ile ma się kto w tym czasie zająć dzieckiem).
5. słuchać muzyki- nie żeby zagłuszyć myśli, ale żeby mózg popracował trochę też na innych falach ;)
6. wyjść na spacer- może inna mama z wózkiem ma podobne doświadczenia? A wspólne przegadanie sprawy baaaaaardzo pomaga.
7. poćwiczyć- endorfiny, przybywajcie! Choć daleko mi do dobrej formy ;P
8. poczytać- książka dobra na wszystko.

Mamuśki, a jakie są Wasze sprawdzone metody na myślowy maminy mętlik w głowie? Śmiało dodajcie coś do mojej listy! :)
0

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Daj się oczarować.





Życie bywa wypełnione magią. Taką prawdziwą, fascynującą, zmieniającą punkt widzenia 
i olśniewającą. Taką z błyskiem, nie tylko w oku. Taką wydobywającą się z głębi nas. Taką... naszą.

Czasem może jednak jej nie dostrzegamy. Nie chce nam się zwracać na nią uwagi. Mamy, wydaje nam się, ciekawsze i pilniejsze rzeczy do zrobienia. I nawet nie myślimy, że tak wiele (albo wszystko) ucieka nam dosłownie sprzed nosa.

Na wieczór, do zatrzymania się tuż przed zaśnięciem, cytat z książki ze zdjęcia: 
"Pokaż zatem światu to, co jest w tobie, obojętne, czy zakończy się to sukcesem czy porażką. Rób to niezależnie od tego, czy twoje dzieło będzie hitem czy kitem. Rób to niezależnie od tego, czy krytycy cię uwielbiają, czy nienawidzą- albo nigdy o tobie nie słyszeli i być może nie usłyszą. Rób to niezależnie od tego, czy ludzie to rozumieją, czy nie. To nie musi być perfekcyjne, a ty nie musisz być Platonem. Wszystko to tylko instynkt i eksperymentowanie, 
i tajemnica, zatem zaczynaj. Zacznij kiedykolwiek. Najlepiej od razu. A jeśli przypadkiem kiedyś natknie się na ciebie wielkość, niech cię przyłapie na ciężkiej pracy. Na ciężkiej pracy 
i w zdrowiu psychicznym." 

Dobrej nocy! A jutro magia niech obudzi się wyspana ;)
0
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.