piątek, 15 lipca 2016

Powrót.





Uffff... Łazienka umyta, obiad ugotowany, lista zakupów zrobiona, pranie rozwieszone, zaplanowana ilość książki przeczytana, dzieci nadal śpią- można wreszcie po dłuuuuuuugiej przerwie siąść do pisania. Aż w sumie nie mogę uwierzyć, że znalazłam na to czas!

Z jedną tylko Weroniką było początkowo niełatwo. Zawsze coś się działo: a to bolący brzuch,  
a to humory. Jakoś jednak przezwyciężyłyśmy przeciwności i powoli zaczęłyśmy wychodzić na prostą. Dzień układał się w jeden w miarę ogarnięty schemat zajęć: obowiązków i przyjemności. Godziny płynęły w ustalonym rytmie. Od czasu do czasu pojawiało się jakieś urozmaicenie, goście lub wyjazd. 

Pojawił się Staś. 

Wszystko od nowa. Nowy plan na rodzinę, dom, życie. 

Myślałam, że będę w stanie kochać tylko jedno dziecko, że nie podzielę tej miłości na dwoje, nie w takim tempie. Wyjeżdżając do szpitala patrzyłam na córkę z uwielbieniem; jak na najdroższy skarb, za który dałabym się pokroić. 

Urodziłam Stasia. Przytuliłam go do siebie i utkwiłam w nim wzrok. Pierwsze nasze spotkanie- on śliczny, różowiutki, delikatny i taki maleńki. Mój synek.

Zaczęłam się nim zajmować na sali poporodowej: przewijać, karmić, tulić, nosić. 
Mój synek.

Wróciliśmy do domu. Weronika taka wielka! I zaradna! I coraz bardziej bystra! 
I spostrzegawcza! Dłuższą chwilę wpatrywała się w brata, a ja w nią. Wtedy zrozumiałam, jak miłość się dzieli.

Im więcej jej dajesz, tym więcej budzi się jej w tobie.
0
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.